W dniach 24-25 czerwca 2005r. rozegrano finały Mistrzostw Polski w kick-boxing wersji low-kick.

W zawodach tych więło udział trzech reprezentantów naszego klubu. Maciej Pakos, Łukasz Jarosz, Wojciech Hoły. Jako pierwszy do rywalizacji przystąpił Maciek Pakos kat. - 67kg. Początek walki był obiecujący, jednak już po pierwszej rundzie zauważalny był wyraźny brak dostatecznego przygotowania wytrzymałościowego. Wysoka temeratura oraz panująca duszność na sali stały się więc dodatkowym utrudnieniem dla Maćka. Walka ostatecznie skończyła się wyraźną przewagą punktową jego rywala. W treningu Maćka położymy teraz szczególny nacisk na solidne przygotowanie tlenowe - powinno być dobrze.

Wojciech Hoły jako drugi z naszej ekipy wszedł między liny ringu. Jego przeciwnik to kadrowicz z reprezentacji wersji light-contakt. Zgodnie z przewidywaniami łatwo nie było. Doskonay technicznie i szybki zawodnik zmusił Wojtka do najwyższego wysiłku taktycznego i fizycznego. Trzeba było znaleźć sposób by ograć młodego choć doświadczonego już zawodnika z Siedlec. Tak też się stało. Wojtek konsekwentnie zdobywał punkty mocnymi kopnięciami low-kick wybijając z rytmu walki przeciwnika. Ostateczne zwycięstwo nie budziło u sędziów wątpliwości. Jednogłośnym werdyktem na punkty Wojtek utorował sobie drogę do finału tego turnieju.





W oczekiwaniu na finały nie opuszczał nas dobry humor.






Prezentacja finalistów.

Jako pierwszy do finałowego pojedynku wyszedł Wojciech Hoły. Jego przeciwnikiem był Maciej Miszkin z TKKF Siedlce. Wojtek od początku walki dyktował swoje warunki. Przeciwnik często faulował choć to chyba bardziej ze zmęczenia. Z minuty na minutę przewaga Hołego rosła. Przeciwnik z Siedlec nie mógł znaleźć skutecznej recepty na rozbicie koncepcji walki Wojtka. W efekcie chaotycznych ataków otrzymywał upomnienia i ostrzerzenie. Walka toczyła się w pełnym wymiarze czasowym tj. trzy rundy po dwie minuty. Werdykt mógł być tylko jeden. Jednogłośnie na punkty Mistrzem Polski został zawodnik Klubu Giewont Wojcieh Hoły. Szklące się oczy zawodnika i trenera zdradzały poczucie wielkiej radości. Należało mu się - zapracował sobie na ten sukces. Wojtek zmęczony, ale szczęśliwy odebrał Puchar i Złoty Medal Mistrzostw Polski.

I nastał czas na walkę wieczoru. W prestiżowej najcięższej kategorii wagowej mieli zmierzyć się Łukasz Jarosz i Krzysztof Misiaczyk z Poloni Leszno. Misiaczyk swoim wyglądem budził respekt. 192cm wzrostu przy 115 kg wagi - potężne chłopisko wspominał po walce Łukasz. Misiaczyk jak się okazało to były bokser. Wskazówka cenna, bo pozwoliła na przygotowanie wstępnej koncepcji walki. Zresztą Łukasz to nie nowicjusz, jest przecież aktualnym Mistrzem Europy w tej kat. wagowej i tej właśnie formule walki. Sam jak komputer ustawia się w walce do przeciwnika, tak by najskuteczniej jak to możliwe wyeliminować go z gry. I teraz litości nie było. Po mocnych i precyzyjnych kopnięciach na udo przeciwnika zwód... a ponim -wyrok bo tak trzeba nazwać kopnięcie Jarosza prawą nogą na głowę. Nie potrzebyny już był instynktownie wyprowadzony prawy prosty na upadającego bezwładnie Krzysztofa Misiaczyka. Ciężki nokaut pozbawił go świadomości na kilka minut. Walka trwała dokładnie 54 sekundy. Brawa i aplauz publiczności były dodatkową nagrodą dla Łukasza. Nie pozostawiając najmniejszych wątpliwości kto króluje w tej kat. wagowej - Łukasz Jarosz odebrał należne mu złoto. Teraz ciężka praca i przygotowania do Mistrzostw Świata, które mają się odbyć w połowie września.


Za dobrze wykonaną pracę, sukces i emocje
składam wielkie słowa uznania.
/Trener/ Tomasz Mamulski
.

Dodatkowe informacje na str. PZK-b